Siedziałyśmy tak cicho jak tylko się dało, czekając aż obca wataha przejdzie. Jak widać nie tylko my się tu zgubiliśmy ale też inne wilki należące chyba do tej samej watahy. Było ich ok.15. Szli zwartą grupą, a my podążałyśmy w ślad za nimi mając nadzieje, że wyprowadzą nas z tego lasu i tak się też stało. Wyszłyśmy za nimi do jakiegoś kanionu. Była to długa droga która po obu stronach miała wysokie ściany. A był to istny labirynt. Co chwila gdzieś skręcaliśmy. Drogi rozchodziły się i łączyły, a każda wyglądała tak samo, przez co zaczęłam tracić orientacje. Szłyśmy dalej nie wiedząc gdzie jesteśmy. Czułam się jeszcze bardziej zgubiona niż w lesie, bo tam przynajmniej nie musiałyśmy chodzić za innymi wilkami, które w każdej chwili mogły nas wytropić.
W tedy usłyszałam dziwny hałas. Coś jakby woda. Inne wilki najwyraźniej też to usłyszały bo podniosły głowy i zaczęły nasłuchiwać.
-Tama!-krzykną jeden-Wiać!
Wszystkie wilki zaczęły uciekać, a my pobiegłyśmy w ślad za nimi. Teraz dopiero zrozumiałam co to za hałas. To była woda, dużo wody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz