Po długiej rozmowie z ojcem, w końcu zgodził się żebym poszła z innymi na polowanie. Zebrało się więcej wilków niż zazwyczaj. Razem z drugim stadem tworzymy wielką grupę, przez co na polowanie też poszło więcej. Weszliśmy do lasu i prawie od razu stwierdziłam, że lepiej poluje się samemu. Ojciec prawie wogóle nie pozwalał mi się zbliżyć do zwierząt chociaż polowałam sama już na większe, ale nie mogłam o tym powiedzieć ojcu bo by się dowiedział że polowałam już sama.
Wataha szła właśnie tropem sarny kiedy usłyszeliśmy przeciągłe wycie i poznaliśmy w tamtym kierunku. Dobiegliśmy do polany na której małe stado wilków miało wielki problem z niedźwiedźami. Wszyscy pobiegli, żeby im pomóc, ja też chciałam biec ale ojciec mnie zatrzymał.
-Zostań tu!
-Ale...
-Zostań!
Powiedział i pobiegł. Nigdy nie walczyłem z niedźwiedziem, ale większość wilków też nie, co było niesprawiedliwe. Zwłaszcza że czułam, że dałabym sobie z tym radę.
Moje rozmyślania przerwał odnośny pisk. Jakiś wilk leżał powalone na ziemi, a wielgachny niedźwiedź stał tuż nad nim chcąc go dobić. Inne wilki już biegły w jego stronę, żeby mu pomóc, ale byli za daleko i nie mieli szans dobiec na czas. Ale ja miałam. Ruszyłam biegiem w jego stronę i skoczyłam na niedźwiedzia. Przewróciła go wgryzłam się w niego. Zwierzę leżało martwe. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony ja czy inne wilki, ale trwało ta tylko chwilę. Po chwili szalałam z resztą po polanie. Niedźwiedzie nie miały szans.
Kiedy było już spokojnie zaczęliśmy sprawdzać czy mamy jakieś straty. Na szczęście zobaczyłam ojca i Wasera, czyli całe nasze stado przeżyło czego nie było można powiedzieć o naszych sojusznikach, a tym bardziej o stadzie które próbowaliśmy ratować, musieliśmy przyjść za późno. Waser mnie zauważył i razem z ojcem przybiegli do mnie. Myślałam, że będzie wściekły bo kazał mi zostać w lesie, ale powiedział, że byłam wspaniała i bardzo mnie chwalił.
Potem zabraliśmy ranne wilki i wróciliśmy. Pomogłam iść jakimś basiorowi, ale dopiero po chwili zobaczyłam, że był to wilk, którego uratowałam. Był mały i nie wyglądał najlepiej. Sierść miał krótką i brudną tak bardzo, że nie było widać jakiego jest koloru. Był chudy i nie wyglądał na wilka, który jest zdrowy. Był też nieśmiały. Zaczęłam z nim rozmawiać, ale głównie to ja mówiłam. Dowiedziałam się tylko, że stado, które walczyło z niedźwiedziami to nie jest jego wataha.
Wróciliśmy do reszty. Wszystkie wilki wydawały się zdziwione tak szybkim powrotem, ale bardziej tyloma rannymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz