Obcy wilk przycisną mnie do ziemi, dzięki czemu był na górze, a ten co jest na górze prawie zawsze wygrywa. Prawie. Skupiłam swoją moc ognia i po chwili cała płonęłam. Wilk odskoczył jak poparzony, bo w sumie mógł się poparzyć, w końcu wiem z kąt to się wzięło.
Miałam już się na niego skoczyć, kiedy go rozpoznałam. To był Dias. Mój przyjaciel ze starej watahy. On też mnie rozpoznał i przez długą chwile patrzyliśmy się na siebie. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony, ja, on czy tamta sarna. W końcu się otrząsnęłam.
-Co tu robisz?-spytałam.
-Szukałem ciebie.Słyszałem, że odeszłaś z watahy.
-Tak i założyłam własną.
-Ja też odszedłem, żeby cie znaleźć. Mogę dołączyć do twojej watahy.
-Jasne, smutno tam jest bez ciebie.
-A jest tam ktoś inny niż ty i Akira?
-Tak, ty. A teraz chodź Akira pewnie się martwi.
Poszliśmy dalej razem zapominając o leżącym w trawie śniadaniu.
-A tak w ogóle -powiedziałam- to po co mnie szukałeś?
-No bo wiesz, nie żeby coś, ale tak trochę cię kocham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz