-Powinniśmy wziąć go do jaskini. - odpowiedziałam. - Wygląda na zmęczonego.
-Dasz radę wziąć go delikatnie.
-Tak.
Wzięłam szczeniaczka i poszliśmy do mojej jaskini. Aron nałapał ptaków po drodze, więc daliśmy mu jeść. Zaczęliśmy opatrywać mu rany. Kiedy skończyliśmy zobaczyliśmy, że szczeniaczek zasną. Było już późno. Też czułam się zmęczona.
-Zostaniesz u mnie na noc? - Zapytałam basiora.
-Jasne.
Jeszcze chwile rozmawiałam z Aron'em, potem zasnęliśmy.
W nocy obudziło mnie wycie. Szczeniak i Aron też się obudzili, ale chyba nikt więcej. Wycie powtórzyło się. Szczeniaczek wyglądał na jeszcze bardziej przestraszonego, niż w tedy kiedy nas zobaczył. Uciekł w głąb jaskini.
-Chodź - powiedziałam.
-Gdzie?
-Zobaczyć co to za jedni i czy nie chodzą za blisko watahy.
-Nie powinna się tym zająć straż nocna?
-Nie mamy straży nocnej.
-Serio?
-To mała wataha, nie czepiaj się.
-A co ze szczeniaczkiem?
-Schował się. Nic mu nie będzie.
-Dobra chodź.
Wyszliśmy z jaskini. Wycie powtórzyło się. Tym razem znacznie bliżej. Pobiegłam razem z basiorem w jego stronę.
<Aron?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz